Wspina się, obraca, wzbija w powietrze. Technologiczna zabawka z podkarpackiego inkubatora podbija świat

Na ziemi porusza się jak czołg: może wspinać się i obracać w miejscu. Ale ma też cztery śmigła, więc gdy warunki w terenie są za trudne, może wzbić się w powietrze. Firma Xerall z Inkubatora Podkarpackiego Parku Naukowo-Technologicznego w Jasionce chce swoją technologiczną zabawką – x-tancopterem – podbić światowe rynki.

Witold Mielniczek pochodzi z Przemyśla. Tam skończył liceum ekonomiczne, a później ekonomię. – Ale w duszy zawsze miałem lotnictwo. Latałem w Krośnie na szybowcach i paralotniach. Lubiłem też rysować. Ale obie te pasje udało mi się połączyć dopiero w Anglii, gdzie wyjechałem po studiach w Polsce – wspomina. Tam trafił na Uniwersytet Middlesex w Londynie, gdzie studiował wzornictwo przemysłowe i robotykę. – Studia skończyłem z wyróżnieniem i poszedłem na studia doktoranckie związane z nowymi technologiami i dronami – opowiada. By zarobić na studia i się utrzymać, pracował jako kierowca taksówki, na budowie, ale i w laboratorium mikrobiologicznym. – Najważniejsze jednak, że tam udało mi się połączyć pasję z pracą – mówi.

500 modeli i koniec

Podczas studiów doktoranckich w Anglii postanowił wystawić swój końcowy projekt na platformie Kickstarter. – To platforma, na której można wystawić swój pomysł i jeśli komuś się spodoba, składa na niego zamówienie i wpłaca pieniądze. Wystawiający ze swojej strony natomiast deklaruje, że jak tylko zbierze fundusze na uruchomienie produkcji, dostarczy wybrany model – wyjaśnia.

W ten sposób udało mu się zebrać ponad 120 tys. funtów, a dron, który wtedy powstał, zagrał w filmie Sylvestra Stallone „Niezniszczalni 3”. I już wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze, kiedy okazało się, że są kłopoty z produkcją. – Znalazłem Niemca, który miał swoją fabrykę w Chinach. Współpraca z nim nie układała się, bo jakość części, które dostarczał, była niższa niż oczekiwana – mówi.

W efekcie dostarczył 500 zamówionych modeli klientom i zamroził produkcję. Przerwał też studia doktoranckie w Anglii i cztery lata temu wrócił do Polski.

– Planowałem, że znajdę inwestora i zacznę wszystko od nowa – wspomina.

Niestety, nie wszystko poszło gładko.

– Różowo nie było – przyznaje. Po zawieszeniu produkcji dronów, którą rozpoczął jeszcze w Anglii, pojawiły się kłopoty finansowe. – Miałem zobowiązania związane z patentem i zaciągniętą pożyczką. Zamknięcie tych wszystkich spraw i znalezienie sponsora na realizację nowego pomysłu zajęło dwa lata – opowiada.

Firmę Xerall otworzył w Inkubatorze Technologicznym Podkarpackiego Parku Naukowo-Technologicznego w Jasionce i rozpoczął realizację nowego pomysłu. Prace trwały dwa lata, powstało wiele prototypów, ale teraz już wszystko jest na ostatniej prostej – x-tancopter jest gotowy do produkcji.

To połączenie drona z czołgiem. – Na ziemi porusza się jak czołg, ma wszystkie właściwości jezdne jak ten pojazd: może się wspinać i obracać w miejscu. Ale ma też cztery śmigła, więc gdy warunki w terenie uniemożliwiają mu poruszanie się, może wzbić się w powietrze, a w locie zachowuje się jak typowy quadcopter – wyjaśnia Witold Mielniczek.

X-tancopter ma 7 cm wysokości, 24 cm długości, 13 cm szerokości i waży 125 g. – Dzięki temu można nim latać w większości krajów europejskich bez licencji, która jest wymagana dla dronów powyżej 250 g – wyjaśnia Mielniczek.

Chcą wejść na rynek globalny

Xerall zamierza z x-tancopterem wejść na rynek zabawkarski. – Na razie to zabawka, ale zabawka wyposażona w kamerę HD i funkcje, które mają komercyjne drony. W przyszłości planujemy rozwój innych modeli, z którymi chcemy wejść na rynek modelarski, a potem na rynek dronów komercyjnych – zapowiada Mielniczek.

Znalazł już fabrykę, która zajmie się produkcją, i szuka wsparcia finansowego na złożenie pierwszego zamówienia. Niemałego, bo na co najmniej 5 tys. sztuk, żeby cena była przystępna. – Mamy nadzieję, że dron będzie kosztował od 120-150 dol. – wyjaśnia Mielniczek i dodaje: – Na razie nie stać nas na uruchomienie produkcji w Polsce. Będziemy próbować to zrobić w przyszłości z modelem przeznaczonym na rynek hobbystyczny. Na tym rynku większość komponentów jest ustandaryzowana i łatwiej się poruszać. Takie drony kosztują od 500 do 1000 dol. Planujemy taką produkcję uruchomić w Jasionce, ale dla zabawki uruchamiamy ją w Chinach, bo nie mamy zdolności technologicznej ani parku maszynowego. Stworzenie go i rozpoczęcie produkcji to wydatek kilku-kilkunastu milionów. W przyszłości chcemy produkować sami. Obserwuję, jak zmienia się rynek w Europie, i podejrzewam, że w przyszłości towary z Chin dostaną tu takie same cła jak towary z Europy eksportowane do Chin. Może więc zdarzy się tak, że będziemy jednym z pierwszych producentów zabawek – mówi Witold Mielniczek.

Z szaro-pomarańczową zabawką dronem Mielniczek chce wejść na rynek globalny. – Możemy spokojnie zaatakować rynek światowy. Mamy przyznany patent, który obowiązuje w 80 proc. krajów świata. Nie mamy bezpośredniej konkurencji, wprawdzie powstały podróbki, ale nasz dron ma wiele zalet, których tamte nie mają. Po mojej kampanii na Kickstarterze powstały nieco gorsze: z malutkimi kółkami pod śmigłami, niepokonujące tak dobrze przeszkód – wylicza.

I bez uśmiechów proszę

Dochód ze sprzedaży chce przeznaczyć na badania i rozwój, by móc się rozwijać na innych rynkach: RC hobby (modelarskim), dronów komercyjnych i dronów militarnych szpiegowskich.

Tymczasem za dwa-trzy miesiące na półkach sklepów w Europie pojawi się x-tancopter. – Będzie dostępny przez stronę internetową, ale rozmawiamy z hurtowniami i sklepami. Produkt jest świeży, więc mam nadzieję, że uda się nam go wstawić na półki dużych marketów – mówi właściciel Xerall.

Pracuje także nad kolejnym projektem. To samochód, który jest w stanie unieść człowieka. – To projekt bardzo realny, nie rodzi już uśmiechów, bo takimi rozwiązaniami zajmuje się wiele poważnych firm, jak British Airways, Rolls Royce, Porsche, Toyota i Aston Martin, które już pokazały swoje pierwsze prototypy. To temat bardzo głośny: chodzi o ultralekki, mały samochód latający. My mamy projekt latającego samochodu, w którym dwa dolne śmigła są umieszczone w dużym lekkim kole, które ma kształt pierścienia i jest pozbawione środkowej piasty, dzięki temu możemy te dwa śmigła schować – wyjaśnia i zapewnia, że ma już pierwszych inwestorów. – Myślę, że do końca roku będziemy wiedzieli, czy uruchamiamy pierwsze prace badawczo-rozwojowe – mówi Witold Mielniczek.

 

Źródło: http://rzeszow.wyborcza.pl/rzeszow/7,34962,24254582,wspina-sie-obraca-wzbija-w-powietrze-technologiczna-zabawka.html